Post na prośbę Ady, która poszukuje tej książki od dawna. Wprawdzie Archanioł jest często wystawiany na różnych aukcjach internetowych, ale ceny za używany egzemplarz oscylują zwykle wokół 80 - 90 zł przy jednocześnie lekceważącym podejściu sprzedawców do przedstawienia faktycznej kondycji książki: zdjęcia są małe, rozmazane, niewyraźne i ukazują głównie tylko przednią część okładki, jakby książka środka już nie posiadała. Tego rodzaju aukcje to prawdziwa zmora dla kupującego. Nawet dzisiaj, gdy przeglądałam oferty, zauważyłam, że najdroższy egzemplarz, wystawiony za 100 zł przez Unikat Books, ma bardzo lakoniczny opis, a do aukcji dołączone jest tylko jedno zdjęcie o słabej rozdzielczości. I jak tu się zdecydować na zakup?
Archanioł autorstwa Sharon Shinn to na pierwszy rzut oka niepozorna książeczka, wydana piętnaście lat temu przez Zysk i S-ka - wydana, dodam, brzydko i sztampowo, jak tanie czytadło. A książka to zaprawdę niezwykła. Obok Siewcy wiatru jest najlepszym angel fantasy, jakie czytałam. I nie ma co ukrywać, że to romans, ale nareszcie romans dojrzały, nie nastoletni, a wykreowany w nim świat jest przemyślany i dopracowany w każdym szczególe. Archanioł to również pierwszy tom cyklu Samaria, którego pozostałe pozycje (Jovah's Angel, The Alleluia Files, Angelica, Angel-Seeker) nie ukazały się jednak w Polsce do dzisiaj. Tytuł ten, mimo iż cieszy się u nas sporym zainteresowaniem, nie był też nigdy wznawiany. Od kilkunastu lat jedynym dostępnym wydaniem jest to z 2000 roku - stąd jego unikatowy charakter i wysokie ceny w antykwariatach.
Cenie przeczy jednak jakość wydania. Jest ono, jak już wspomniałam, nie najwyższych lotów. Miękka okładka nie posiada skrzydełek (trzeba zatem uważać na zagięte rogi), a ilustrująca ją grafika jest nie dość, że tandetna, to na dodatek odbiega od normalności - straszy z niej bowiem bezgłowy anioł. Intencje wydawcy odnośnie tej maszkary są czysto zagadkowe. Książka wydrukowana jest na papierze, który nazywam "toaletowym", obecnie już bardzo pożółkłym. Pomijając jednak te wady, posiadanie Archanioła w swej domowej biblioteczce, a zwłaszcza czytanie go to wielka przyjemność, której życzę wszystkim poszukującym tej rzadkiej pozycji.
W tym przypadku powiedzenie nie oceniaj książki po okładce sprawdza się jak najbardziej.
Sharon Shinn Archanioł
Przekład: Lesław Haliński
Oprawa: miękka
Liczba stron: 437
Wiem, że późno, ale cóż począć, kiedy motywacji brak. Od trzech miesięcy myślałam o tym poście, jednak lenistwo wzięło górę nad dobrymi chęciami. Dopiero z nowym rokiem zmobilizowałam się na tyle, by nadrobić przynajmniej część zaległości. I tak zaskoczył mnie luty.
Tym razem do mojej biblioteczki wpadło trochę literatury dziecięcej i Remarque. Zaiste, mieszanka dość osobliwa.
_____________________________________________1,2,3
Tove Jansson Dolina Muminków w listopadzie
Przekład: Teresa Chłapowska
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Rok wydania: 2014
Projekt okładki: Katarzyna Bajerowicz
Oprawa: twarda
Liczba stron: 188
Tove Jansson Tatuś Muminka i morze
Przekład: Teresa Chłapowska
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Rok wydania: 2014
Projekt okładki: Katarzyna Bajerowicz
Oprawa: twarda
Liczba stron: 242
Tove Jansson Lato Muminków
Przekład: Irena Szuch-Wyszomirska
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Rok wydania: 2014
Projekt okładki: Katarzyna Bajerowicz
Oprawa: twarda
Liczba stron: 164
Mimo iż w moim domu nie ma dzieci, kupuję czasem książki dla najmłodszych, ale jedynie te, które sama uwielbiałam w dzieciństwie. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta: z sentymentu.
Do tego rodzaju pozycji należy właśnie cykl o Muminkach Tove Jansson. Już jakiś czas temu postanowiłam skompletować wszystkie tomy "opowieści niesamowitych i niepokojących" o małych trollach, zebrałam nawet kilka tytułów, ale kiedy w 2014 roku Nasza Księgarnia wznowiła cykl - w nowej szacie graficznej - przyznaję, że byłam w kropce. "No bo po co? - zastanawiałam się. - Znowu?"
Kolejna odsłona Muminków ujrzała tym razem światło dzienne z okazji setnej rocznicy urodzin Tove Jansson i towarzyszył jej całkiem świeży projekt okładek autorstwa Katarzyny Bajerowicz - który początkowo wzbudził mój irracjonalny opór. Zdążyłam się już przyzwyczaić do wcześniejszych, kolorowych okładek Mirosława Tokarczyka, a i mały format książeczek wydawał się zadowalający. Otóż nie. Tak to już jest, że myślimy, że coś jest dobre, dopóki nie pojawi się lepsze (ach, ten konsumpcjonizm). Dopóki nie ujrzałam nowego wydania w księgarni, nie chciałam go mieć... Nie chciałam go mieć, dopóki nie wzięłam go do ręki. Potrzebowałam go? Nie. Miałam przecież poprzednie. Projekt graficzny cyklu w realu (bo w sklepach internetowych już niekoniecznie) przedstawiał się jednak na tyle atrakcyjnie, że po kilku dniach wahania sprzedałam tomiki starszego wydania, by bez wyrzutów sumienia móc zacząć kompletować Muminki od nowa... Koszmar kolekcjonera. A może podwójna przyjemność?
Na pierwszy strzał poszły moje dwa ulubione tytuły - melancholijne, ponure i depresyjne, uznane też za najbardziej dojrzałe z całego cyklu - i jeden przypadkowy, kupiony z powodu małej Mi, której ilustracja z okładki zwyczajnie mnie urzekła.
Dlaczego warto mieć to wydanie?
Po pierwsze: większy format. Książki cyklu wydane są tym razem w "normalnym" dużym rozmiarze 140x190 mm, a nie, jak poprzednio, 118x160 mm. Nareszcie ma się wrażenie, że trzyma się w ręku poważną literaturę ;)
Powiększony format skutkuje również tym, że zawarte w tomach ilustracje są większe i wyraźniejsze, choć w tym wypadku nie bez znaczenia pozostają takie detale jak jakość druku i kremowy papier (biały w poprzednim wydaniu), z którym rysunki Jansson kontrastują nieco inaczej.
Po drugie: nowa szata graficzna. Projekty okładek w wykonaniu Katarzyny Bajerowicz powinny trafić w wysmakowany gust (o czym zapewnia nas wydawca), choć sama doceniłam je dopiero po pewnym czasie. Pierwsze wrażenie, gdy wzięłam książkę do ręki, było dość dziwne. Kolor i rodzaj oklejki, którą zastosowano na oprawie przypominały mi tekturę, jakiś wyrób makulaturowy. Podobnie było z wyklejką. Pewnie dlatego nie zdziwił mnie rodzaj papieru wewnątrz, raczej spodziewałam się tej żółtawej barwy Lux Cream. Na końcu książki obok krótkiej biografii autorki wydawnictwo umieściło fotografię Tove Jansson, w każdym tomie inną.
Na tle wcześniejszych wydanie to przedstawia się dość oryginalnie. Odnoszę też wrażenie, iż jest skierowane bardziej do dorosłego czytelnika-konesera, niż dla dziecka. Wprawdzie nie mam bladego pojęcia, co podoba się młodym, książki jednak wyraźnie wyróżniają się na półkach z literaturą dziecięcą. Zaiste, nietuzinkowy koncept, pani Bajerowicz.
Muszę jednak zaznaczyć, że spotkałam się z opiniami, iż Muminki w nowej szacie graficznej wyglądają bezbarwnie, szaro, kartonowo. Sama treść cyklu i bez tego jest dość specyficzna.
Trudno mi oddać estetykę nowego wydania w słowach, składa się bowiem na nią cały szereg szczegółów, które dopiero zebrane razem tworzą wyjątkową całość. Książki te po prostu trzeba zobaczyć na własne oczy. Nie każdy jednak może pozwolić sobie na ten komfort. Jesteśmy zbyt wygodni lub po prostu brak nam czasu na odwiedzenie księgarni stacjonarnej. Dlatego mam nadzieję, że dołączone fotografie rozwieją Wasze wątpliwości i pomogą w wyborze.
Chyba każdy wielbiciel prozy Jansson obdarzony żyłką kolekcjonerską zapragnie mieć to właśnie wydanie jubileuszowe.
_____________________________________________4
Charles M. Schulz Fistaszki zebrane 1961-1962
Przekład: Michał Rusinek
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Rok wydania: 2012
Oprawa: twarda
Liczba stron: 325
Komiks dla dzieci? Bynajmniej. Przygodę z Fistaszkami rozpoczęłam wprawdzie jeszcze w latach 80., kiedy w kioskach pojawiło się pirackie wydanie w trzech zeszytach skierowane do najmłodszych. Ktoś to kuriozum pamięta? Fistaszki: Pierwsze spotkanie (i dwa następne) z Wydawnictwa Współczesnego, rok 1984. Kupiła mi je mama i tak się zaczęło. Później było wiele, wiele lat przerwy, ale Charlie Brown i spółka zalęgli się w mojej głowie i zapuścili w niej solidne korzenie. Sama byłam takim Charliem Brownem, neurotycznym nieudacznikiem i outsiderem, z którym zresztą identyfikuję się do dzisiaj. Dopiero jednak po latach, kiedy Nasza Księgarnia zdecydowała się wydać całość historyjek Schulza, w pełni doceniłam ten komiks - w formie i w treści.
Sądzę, że niektórzy mogą mieć o Fistaszkach mylne wyobrażenie, przekonani, iż skoro bohaterami pasków komiksowych są dzieci, to perypetie ich muszą być dziecinne. Jeśli tak rzeczywiście jest - w końcu nie każdy ma styczność z komiksem - polecam przejrzeć kilka historyjek, które udostępniłam poniżej. Szybko zmienicie zdanie. Bo Fistaszki to coś więcej niż komiks - to fenomen. I spory kawał historii USA zamknięty w kadrach XI muzy, przefiltrowany bystrym umysłem dziecka. To również błyskotliwy humor sytuacyjny. Fakt, nie każdy go czuje. Podobnie rzecz się ma z Monty Pythonem: kult kultem, a tyle samo zwolenników co przeciwników. Spróbować i tak trzeba.
Wydanie od Naszej Księgarni wzorowane jest na niemal identycznym od
Fantagraphics, z tą różnicą, że amerykańskie posiada dodatkowo obwolutę i klimatyczne grafiki pod nią. Jest bardziej old school, bardziej luksusowe. Nas jednak interesuje wydanie polskie, któremu też niczego zarzucić nie można. Twarda oprawa, duży format (210x165 mm), świetne opracowanie i przekład, najwyższej jakości papier (w końcu biały, nie żółty) i druk. Każdy tom zawiera wstęp (w tym napisany przez Wojciecha Orlińskiego) i indeks.
Dobrze pamiętam wpisy na znanym forum komiksowym z roku 2008, jeszcze sprzed wydania w Polsce pierwszego tomu. Mało kto wtedy wierzył, że NK pociągnie tę serię. Myślano, że "produkt" ten po prostu nie sprzeda się, że wyjdą tom - dwa, wydawnictwo sparzy się i na tym koniec. Wysoka cena też nie była bez znaczenia. Ale coś za coś. Płacimy - wymagamy. Tom pierwszy kosztował 49 zł, najnowszy, jedenasty - 64,90. Warto? Warto. Tym bardziej że komiksy można często kupić z rabatem nawet parędziesiąt zł taniej.
Zainteresowanym radzę się jednak pośpieszyć. Tomów pierwszego i drugiego od dawna nie ma w sprzedaży, a nabycie ich wiąże się z cudem albo wydaniem kilkuset zł na Allegro. Z tomem piątym też już mogą być problemy. I nie ma co się łudzić, że kiedyś dodrukują, bo jest zapotrzebowanie, bo lud się domaga itp. Nasza Księgarnia oświadczyła wyraźnie, że dodruków nie będzie.
Całość Fistaszków zebranych ma objąć 25 tomów. Pierwsze trzy ukazywały się z częstotliwością jednego tomu rocznie, by od 2011 przyśpieszyć do dwóch. Ile lat zajmie zatem skompletowanie serii? Czternaście. A ilu czytelników, wielbicieli Fistaszków przez ten czas przybędzie? Trudno odgadnąć. Odnoszę wrażenie, iż komiks ten nie cieszy się u nas wielką popularnością. Owszem, posiada on w Polsce wierne grono fanów, lecz jest to wąska, specyficzna grupa. Na tym tytule NK raczej ciężko będzie zarobić.
A może się mylę?
Komiks kupiłam z dużym rabatem w księgarni internetowej Legolas.pl. Z przesyłką zapłaciłam 32 zł. Egzemplarz był nowy, niezniszczony, bez śladów magazynowania. Chyba nie muszę dodawać, że polecam ten sklep :)
_____________________________________________5, 6
Erich Maria Remarque Noc w Lizbonie
Przekład: Ryszard Wojnakowski
Wydawnictwo: Rebis
Rok wydania: 2003
Opracowanie graficzne serii i projekt okładki: Zbigniew Mielnik
Oprawa: twarda z obwolutą
Liczba stron: 284
Na okładce: Giorgio de Chirico Melancholy: The Street
Erich Maria Remarque Trzej towarzysze
Przekład: Zbigniew Grabowski
Wydawnictwo: Rebis
Rok wydania: 2002
Opracowanie graficzne serii i projekt okładki: Zbigniew Mielnik
Oprawa: twarda z obwolutą
Liczba stron: 448
Na okładce: Edward Hopper Automat
Moim zdaniem, najlepsze wydanie dzieł E. M. Remarque'a w Polsce. Lepsze niż najnowsze, które również wyszło od Rebis - nota bene w tej samej serii wydawniczej, ale w zmienionej szacie graficznej.
Od lat staram się je skompletować. Seria Mistrzowie Literatury zawiera ponad 90 tytułów, spośród wielu jej autorów początkowo zainteresował mnie jednak głównie Remarque (co w następnych latach się zmieniło). Uparłam się na to wydanie okrutnie. Nic w tym dziwnego, zwłaszcza patrząc na wcześniejsze egzemplarze prozy tego wybitnego pisarza. Odpowiada mi szata graficzna tej serii, idealnie bowiem trafia w mój gust. W Mistrzach Literatury jest wszystko, na co zwracam uwagę: twarda oprawa, obwoluta, bardzo dobry gatunkowo papier, projekt graficzny okładki - po prostu całokształt. Obwoluta jest czarna, ilustrowana świetnie dobranymi fragmentami dzieł malarzy współczesnych Remarque'owi, m. in. Edwarda Hoppera, Tamary Łempickiej, Christiana Schada, Amadea Mondiglianiego. W tytułach serii innych autorów znaleźć też można plakaty z epoki, okładki czasopism (Vogue) itp. Całość, w tym i czcionka, znakomicie się ze sobą komponuje kolorystycznie. Sama oprawa jest również czarna, imitująca płótno, ze złoconymi tłoczeniami.
Jedynym minusem wydania jest to, iż obwoluta wyjątkowo łatwo ulega uszkodzeniom. Widać na niej każdy odcisk palca i naprawdę niewiele trzeba, aby powstały na niej rysy i załamania. Zawsze zdejmuję ją do czytania, ale nie każdy o tym wie, lub po prostu nie zwraca na to uwagi. Stąd ciężko o zakup używanego egzemplarza bez szpecących uszkodzeń.
Cieszę się prawdziwą radością kolekcjonera, że w końcu udało mi się przygarnąć Noc w Lizbonie i Trzech towarzyszy, pozycje obecnie bardzo trudne do zdobycia w tym wydaniu. O ile jednak Trzej towarzysze noszą pewne ślady używania i upływu czasu, egzemplarz Nocy w Lizbonie jest całkiem nowiutki i pachnący, na dodatek kupiony za dużo mniejsze pieniądze. Znowu miałam fart i tyle. Prawdę mówiąc, dawno już zwątpiłam, że kiedykolwiek będę posiadała te pozycje. Teraz do skompletowania kolekcji pozostały mi zaledwie trzy tytuły. Oj, ciężko będzie... Chociaż, przyznaję, miałam ostatnio również okazję kupić Czas życia i czas śmierci, ale z powodu braku współpracy ze strony sprzedawcy (poprosiłam o dodatkowe, tym razem wyraźne zdjęcia książki, a spotkałam się z ironiczną odpowiedzią) postanowiłam nie ryzykować i odpuściłam.
Obie książki odnalazły mnie na Allegro.pl.